Projekty człowieka z Północy

Projekty człowieka z Północy

Twórcy marki Tabanda pochodzą znad morza, co nie jest bez wpływu na ich projekty. Otwarta przestrzeń i szeroki horyzont od zawsze bowiem oddziaływały na estetykę produktów Tabandy. O związku marki z naturą, o czerpaniu z niej inspiracji, ale także o jej poszanowaniu wyrażonym w świadomym projektowaniu, wreszcie o wyzwaniach, jakie stoją dziś przed projektantami, Filip Ludka – współzałożyciel marki Tabanda oraz twórca marki Tillagt, opowiada w rozmowie z Małgorzatą Gackowską.

Meblarstwo: Tabanda to dziś rozpoznawalna marka. Pamiętam Wasze początki, kiedy to około 10 lat temu prezentowaliście krzesło DIAGO na Łódź Design Festival, które poniekąd stało się Waszym znakiem rozpoznawczym. I odniosło rynkowy sukces, a razem z nim Wasza grupa. Co stało za tym sukcesem?

Filip Ludka: Tabanda powstała w 2009 roku i faktycznie projekt krzesła DIAGO z 2012 roku stał się naszym flagowym produktem. Ewidentnie był to czas, w którym rynek potrzebował świeżego spojrzenia na wzornictwo, w tym też na projekty mebli. Dlatego gdy powstała grupa młodych projektantów, którzy w dodatku sami produkują swoje kolekcje, miało to wartość i potencjał do nagłośnienia. Wykorzystaliśmy to na tyle, na ile potrafiliśmy, promując nasze produkty na targach i wystawach w Polsce, ale również w dużej mierze poza granicami kraju.

Meblarstwo: Tabanda to zespół – twórców, projektantów, przyjaciół? Jak Wam się razem pracuje przez tyle lat? Co jest wspólnym mianownikiem trzech różnych przecież osobowości?

F.L.: Tak, Tabanda to przede wszystkim troje przyjaciół: Megi Malinowska, Tomek Kempa i ja. Jest to też rodzina i ludzie, z którymi współpracujemy, z którymi lubimy przebywać i dzielić wspólne pasje. Lubimy pracować w grupie, gdzie każdy z nas jest trochę inny, dzięki temu nasze projekty mogą być bardziej kompletne, dopracowane i dedykowane szerszej grupie odbiorców. Jednak tym wspólnym mianownikiem zdecydowanie zawsze był sport i hobby. Wspólne wyjazdy i chęć przebywania na łonie natury. Megi i Tomek są wciąż moimi głównymi kompanami w skitourowych wyprawach, rowerowym szaleństwie na górskich singlach czy też nadmorskich wycieczkach kamperem.

Meblarstwo: Kiedy zaczynaliście, postawiliście na sklejkę, wówczas niezbyt popularny materiał, traktowany „po macoszemu”. Skąd zamiłowanie właśnie do sklejki, jakie cechy zdecydowały o jej wyborze?

F.L.: Aktualnie działamy w różnych materiałach, jednakże sklejka w pewnym okresie funkcjonowania Tabandy z pewnością była jej znakiem rozpoznawczym. Faktycznie był to czas, kiedy kojarzyła się bardziej z szalunkami w budownictwie niż materiałem na w pełni wartościowy produkt z najbliższego otoczenia człowieka. Nas zafascynowała, ponieważ jest to płyta, której jest najbliżej do litego drewna, jest najmniej przetworzona, a jednocześnie przez swój format i powtarzalność jest idealna do zastosowania, wykorzystując frezarki CNC, a to swego czasu była podstawowa technologia w naszym warsztacie. Tyle z kwestii technologicznych. Z drugiej strony zdecydowanie urzekł nas jej wygląd i charakterystyczny przekrój, który chcieliśmy eksponować.

Meblarstwo: Od początku Waszej działalności akcentujecie związek z naturą, z morzem? Jak to przekłada się na Wasze projekty?

F.L.: Akcentujemy nasz związek z naturą, ponieważ ona ma dla nas największą wartość. Jak tylko możemy, uciekamy do niej, żeby odetchnąć od miasta, które wciąż bardzo lubimy, ale możliwe, że pozwala nam na dostrzeżenie jej nieskończonych walorów. Przytoczę tu fragment Tabandowej Idei, którą razem spisaliśmy: „Obserwacja przyrody oraz podziwianie i wychwytywanie jej najdrobniejszych szczegółów to nasze największe zamiłowanie. W jej otoczeniu od zawsze realizujemy swoje sportowe pasje lub zwyczajnie kontemplujemy widoki i przestrzeń. Jesteśmy niezwykle wdzięczni za wszystkie chwile, które dane jest nam przeżyć w bliskości natury, a te czynią nas jeszcze bardziej wrażliwymi na jej kruchość i ulotność. Projektując nasze meble, za każdym razem sięgamy do tych doświadczeń.

Dążymy do tego, by każdy detal naszego mebla był tak dopracowany jak zrobiłaby to Matka Natura”.

W naszych projektach obecne są materiały, z którymi spotykamy się na górskim szlaku oraz formy, kolory i tekstury wyłaniające się z pozornie chaotycznej dziczy.

Sam kontakt z morzem, jak również sporty, które możemy w jego obecności uprawiać, dają nam na pewno możliwość oddechu, dostrzeżenia przestrzeni i potrzeby lekkości, które z pewnością staramy się przekładać na nasze projekty.

Meblarstwo: Ten związek z naturą, szacunek do niej – wyrażacie również w procesie wytwarzania. W jaki sposób dbacie o zrównoważoną produkcję?

F.L.: Wybieramy lokalnych producentów, gdyż zależy nam na zaufanych relacjach ze zdolnymi ludźmi. Dokładnie w taki sposób jak w naturze, gdzie liczy się każde ogniwo tworzące idealnie działający ekosystem. Lokalność z założenia jest wpisana w DNA Tabandy i tego się będziemy trzymać. Dzięki lokalnej produkcji i stosowaniu rodzimych materiałów mamy wpływ na ograniczenie emisji CO2, ale również na rozwój naszego najbliższego otoczenia. Z każdą ideą trzeba się zmierzyć, zaczynając od siebie samych. Projektując nasze produkty, staramy się panować nad rozkrojami, czyli ilością wykorzystanego materiału, jak i minimalizowaniem zróżnicowania materiałów potrzebnych, by produkt był funkcjonalny i wytrzymały, by mógł posłużyć na lata.

Jednak troska o środowisko może przejawiać się w wielu aspektach, np. z roku na rok coraz bardziej nas irytowało podejście do wystawiennictwa i marnotrawienia materiałów, z których powstawały ekspozycje wielu dużych firm podczas targów. Podczas naszej ostatniej ekspozycji na Warsaw Home & Contract chcieliśmy zwrócić na to uwagę. Zwłaszcza w popandemicznym czasie, który mieliśmy nadzieję, że nie zostanie zignorowany, zbudowaliśmy całą 100-metrową ekspozycję z kartonów do naszych produktów. Miały one dedykowaną na tę okazję grafikę. W następnych miesiącach klienci otrzymywali nasze meble w tych kartonach, czyli dostawali tym samym elementy naszego stoiska. Niestety, jak pokazały tegoroczne targi w Mediolanie, pomimo chwilowych zmian zeszłej edycji, w tym roku już całkowicie zapomniano o powyższym problemie.

Meblarstwo: Rozumiem, że rozwinięciem idei zrównoważonego, odpowiedzialnego procesu twórczo-produkcyjnego jest również marka Tillagt, którą Pan stworzył już poza działaniem zespołowym w ramach Tabandy? Skąd pomysł na ten projekt i co się za nim kryje?

F.L.: Tillagt w języku szwedzkim oznacza dodatek lub wartość dodaną. W taki sposób do tej inicjatywy podchodzę. Pomysł powstał podczas współpracy z firmą Bester, dzięki której miałem okazję wraz z moimi studentami popracować na bazie odpadów wielkoseryjnych. Tak mnie te łamigłówki wkręciły, że powstał pomysł na firmę, która będzie się zajmowała projektowaniem z materiałów odpadowych, które wciąż często są wysokiej jakości tworzywem. Dlatego chcę zapraszać firmy produkujące odpad, by móc z niego coś dalej zrobić, niekoniecznie cały produkt, tak jak jest to w przypadku nakładek na krzesło, które oferuję.

Meblarstwo: Podczas wystawy pt. „Meble z odpadów produkcyjnych”, która była zwieńczeniem współpracy z firmą Bester, miałam okazję zobaczyć krzesło Tillagt, które jest wyrazem podejścia do idei projektowania w duchu less waste. Co to oznacza w praktyce?

F.L.: Nie chcę produkować całego krzesła, nie mam odpadów umożliwiających aktualnie wyprodukowanie stelaża, dlatego bazą jest bardzo popularne i dostępne cenowo krzesło ADDE firmy IKEA. Aktualnie dysponuję odpadem umożliwiającym zrobienie siedziska i oparcia, stąd taki projekt. Daje on możliwość zmiany swojego krzesła, a ze starego siedziska i oparcia sugeruję, jak zrobić huśtawkę. Chcę zwrócić uwagę, że nie musimy kupować całego nowego produktu, jeśli stary nam się znudził lub coś się w nim zniszczyło, możemy go zmodyfikować tak, by dać mu drugie życie. Produkty te są jeszcze dopracowywane produkcyjnie, żeby były bardziej dostępne dla odbiorców. To jest chyba właśnie to praktyczne podejście do less waste, lecz problem, jak już wyżej wspomniałem, zaczyna się od podejścia do projektowania, doświadczenia produkcyjnego, po sugerowane kanały dystrybucji. Tak by stworzyć swego rodzaju obieg zamknięty, czyli wprowadzenie do gospodarki cyrkularnej.

Meblarstwo: Projekt realizowany we współpracy z firmą Bester Sklejki pokazał również ogromny potencjał tkwiący w młodych ludziach, studentach, również Pana uczniach. Od 2013 roku pracuje Pan w Pracowni Projektowania Mebla na ASP w Gdańsku, przygotowując studentów do świadomego projektowania. Na czym ono polega – świadome projektowanie?

F.L.: Żyjemy w czasach, w których – jak nigdy wcześniej – termin „świadome projektowanie” nie był tak aktualny. Współcześni projektanci muszą się zmierzyć z olbrzymią ilością wytycznych i ograniczeń. Poprzednie pokolenia projektantów nauczyły nas, jak ważna jest funkcja, ergonomia, jakość, wytrzymałość oraz wysublimowany smak stylistyczny, czyli szeroko postrzegana estetyka. Aktualni projektanci muszą się zmierzyć ze zmianami klimatycznymi, nadmierną produkcją i szeregiem nowych problemów, które z założenia powinny wykluczyć powstawanie kolejnego „niepotrzebnego” produktu. Nie jest to dla nich łatwe i tak samo nie jest łatwe uczyć projektowania, będąc świadomym światowej nadprodukcji dóbr materialnych. Jednak zawód projektanta jest i będzie potrzebny. Staramy się analizować, jak projektować, często w duchu wspomnianego less waste, recyklingu, tworzenia nowych technologii czy po prostu tworząc produkty długowieczne.

Meblarstwo: Podczas inauguracji wystawy wspominał Pan o wyjątkowej atmosferze, jaka panuje w Waszej studenckiej pracowni. Co czyni ją wyjątkową?

F.L.: Tak, uważam, że jest to wyjątkowa atmosfera, bo mamy zawsze wyjątkowych studentów, w ostatnich latach zdecydowanie są to studentki. W naszej pracowni wraz z Kasią Przybył pokazujemy, jak ważna w zawodzie projektanta jest praca w materiale. Doświadczenie materiałów wszystkimi zmysłami, a nie mechaniczne projektowanie w komputerze. Dlatego wykorzystując pracownie inicjatywy Proto Typy w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym, pracujemy ze studentami nad ich projektami, gdzie dziewczyny wykonują same prototypy swoich projektów, nie zważając na to, czy muszą się wpierw nauczyć spawać, szlifować czy frezować.

Meblarstwo: Biorąc pod uwagę swoje doświadczenie z Tabandą – jakie wartości chciałby Pan przekazać studentom, a jakie dobre rady? Co dziś dla nich powinno być najważniejsze w procesie twórczym?

F.L.: Biorąc pod uwagę moje doświadczenie z Tabandą, to główny przekaz jest taki, żeby robić fajne rzeczy z ciekawymi ludźmi i nigdy nie zapominać o swoich pasjach. Myślę, że nic bym nie zmienił w drodze, jaką przeszedłem, choć niekoniecznie zawsze łączyła się ona z sukcesem materialnym. Tą radą chyba jest to, że nie on jest najważniejszy, czasem więcej radości i samospełnienia dają tematy zrobione dla idei, ważne jednak, żeby się one równoważyły z tymi komercyjnie atrakcyjnymi.

Meblarstwo: Tabanda osiągnęła rynkowy sukces. Ale trzeba przyznać, że nie jest to dziś tak oczywiste, wiele start-upów, młodych marek, zdolnych projektantów nie może się przebić na rynku. Relacje nauki z przemysłem póki co się rozwijają, ale jest jeszcze wiele do zrobienia w tym temacie. Jak ważne są te relacje dla polskiego meblarstwa, wzornictwa przemysłowego, wreszcie dla Pana i pańskich studentów?

F.L.: Faktycznie problem współpracy i połączenia zawodu projektanta z producentami w ostatnich latach jest coraz częściej poruszany i jest to bardzo dobre. Powstaje coraz więcej start-upów i jest coraz więcej dotacji. Aktualnie projektant musi być też biznesmenem i sprzedawcą, i to jest jeszcze za rzadko poruszane na uczelniach. Powinniśmy zwrócić uwagę na poziomie edukacji, by przygotowywać projektantów, jak rozmawiać z przemysłem, tym samym uświadamiać producentów, co zyskają podczas współpracy z projektantami. Nie uważam, że któraś ze stron jest niewystarczająco wykształcona, tylko wciąż brakuje tu wspólnego języka, by te relacje dobrze przebiegały, a są one niezbędne.

Meblarstwo: Jakie plany ma Tabanda oraz Pan jako Tillagt? W jakim kierunku zmierzacie?

F.L.: Rozwój! Ale nie na łeb na szyję. Pamiętając o naszych największych wartościach. Plany są ostatnio często weryfikowane przez otoczenie: pandemia, konflikty zbrojne. To, czego się nauczyliśmy, to elastyczność w podejmowaniu decyzji, jednak utrzymując wciąż swoją wizję. W Tabandzie rozwijamy aktualnie nową kolekcję U-Shape, prostych form z giętej sklejki o szerokim wachlarzu użytkowym. Jako Tillagt zapraszam duże firmy, żebyśmy mogli wspólnie popracować nad ich odpadami i dać im drugie życie.

Meblarstwo: Dziękuję za rozmowę.

~Małgorzata Gackowska

Obejrzyj film o Tabanda: