Najlepsze narty powstają dzięki optymalizerce

Najlepsze narty powstają dzięki optymalizerce

Znalezienie własnego miejsca w biznesie opiera się często na wielokrotnych próbach, które wieńczą zwycięstwa i porażki. Taką drogę przeszła firma rodzinna Białasów, która obecnie specjalizuje się w produkcji elementów więźby dachowej i części składowej m.in. nart.

Firma, która na początku lat 90. wchodziła w „krwiożerczy kapitalizm”, imać się musiała tego, co przynosiło zysk. Pieczarki. Kwiaty. Kurczaki. Drewno. Początki funkcjonowania Tartaku Białas, który swą siedzibę ma nieopodal Pszczyny, były trudne, jak każdy biznes czasu transformacji ustrojowej. Jednak dzisiaj hale zakładu opuszczają już nie płody rolne, kwiaty czy efekty chowu drobiu, a pełnowymiarowe produkty drewniane. Nie byle jakie, bo poza elementami konstrukcji dachowych firma założona przez Jerzego (seniora) i kierowana przez syna Marka produkuje także elementy… nart, desek snowboardowych, kite-ów czy wake-ów. A to oznacza, że potrzebowała czegoś, co w takiej wysublimowanej produkcji ją wspomoże. Wybór padł na optymalizerkę od METAL-TECHNIKI.

Stawiają na bezpieczeństwo pracy

– Potrzebowaliśmy czegoś, co będzie pracowało szybko, wydajnie i bezpiecznie. Szczególnie ten ostatni element był dla nas ważny. To znaleźliśmy w tej maszynie – mówi Marek Białas. – Tu, w przeciwieństwie do maszyny, którą użytkowaliśmy wcześniej, wszelkie elementy tnące są zabudowane. Nie istnieje więc ryzyko, że któraś z naszych pracownic dozna uszczerbku na zdrowiu. Dzięki niej zminimalizowaliśmy też obciążenia pracą. Wcześniej nasze pracownice narzekały, że już je ręce bolą od wkładania w maszynę kolejnych kawałków drewna. Teraz mają luksus zapewniany przez automatykę.

Niemniej jednak to nie jedyny powód, który skłonił firmę do zakupu optymalizerki. Kolosalne znaczenie miała też szybkość pracy i wydajność. To ważne, ponieważ przy produkcji elementów do nart czy desek, przy których jest ona wykorzystywana, ważne jest dokładne wymanipulowanie materiału.

– Drewno różnego gatunku, szczególnie pozyskiwane z naszych okolicznych lasów, to sęki oraz różnego typu wady, które trudno niekiedy wyeliminować, a tego oczekuje nasz klient.

W tym procesie wspomaga człowieka maszyna. Oczywiście nie całkowicie, bo jednak zaznaczać surowiec ktoś musi – a robią to wykwalifikowane pracownice – ale jednak.

– Pewnie gdyby nie te sęki, mogłyby za prędkością tej optymalizerki nie nadążyć – śmieje się Marek Białas.

To jednak szczera prawda, ponieważ ta maszyna potrafi pracować niezwykle wydajnie i bardzo szybko. Jednak w przypadku tak „delikatnego” materiału, jakim są elementy klejone do nart i im podobnych sprzętów sportowych, narażonych na silne napięcia, nie jest to najistotniejsze.

– Dla nas liczy się dokładność i ergonomia pracy. I to po zakupie dostaliśmy.

Pytam pana Marka, czy inwestycja wymagała jakiegoś szczególnego dopasowania, wszak obecne hale produkcyjne były niegdyś przeznaczone pod zupełnie inny rodzaj produkcji.

– Nie musieliśmy jakoś specjalnie inwestować, nowa maszyna po prostu zajęła miejsce starej, a że jest łatwo regulowana, to nie było z tym większego problemu.

Ten natomiast pojawił się w momencie konieczności podjęcia decyzji o długości stołu podającego.

– Tak, mieliśmy z ojcem różne zdanie na ten temat – śmieje się Marek Białas. – Tato chciał czterometrowy, ja dłuższy, żeby w razie nietypowych zleceń nie było problemu ich zrealizować. Rozsądził nas dopiero pan Piotr Falana z Metal-Techniki, który powiedział nam, że on wszystko wymierzy i powie nam, co proponuje. Faktycznie przyjechał, pomierzył i powiedział do mojego taty: „Syn ma rację, że się zmieści”. I tak mamy stół dłuższy, sześciometrowy. Ta długość już przynajmniej raz się przydała!

Wszystko działa jak należy

Marek Białas, zapytany o to, jakie usterki i awarie wydarzyły się od momentu zakupu optymalizerki, chwilę się zastanawia.

– Z winy maszyny? Żadna. Raz nieco „sfiksowała”, ale to z naszej winy, bo coś namieszaliśmy w ustawieniach. Poza tym nic się nie wydarzyło. A i wtedy wystarczył jeden telefon i natychmiast dostaliśmy podpowiedź, co trzeba zrobić, żeby maszyna znów działała poprawnie. Zrobiliśmy, co nam kazano, i było po problemie.

Aby jednak ich uniknąć w przyszłości, trzeba o maszynę dbać.

– Pan Piotr uprzedził nas już na wstępie, że ta optymalizerka musi być w niektórych miejscach szczególnie dokładnie przedmuchiwana. Robimy to systematycznie i może dlatego nie mamy żadnych kłopotów. Najmniejszych.

Spadkobierca tartaku ze Studzionki wspomina jeszcze o jednej rzeczy, która w optymalizerce Metal-Techniki bardzo przypadła jemu i pracownikom do gustu.

– System sterowania. Prosty, intuicyjny i niewymagający z naszej strony jakiegoś specjalnego kombinowania. Nawet jak chcę zrobić krótką partię innego sortymentu, wystarczy chwila, dwa-trzy naciśnięcia na panelu – i wszystko jest gotowe do innego rodzaju elementów, które chcemy otrzymać.

Będąc więc na stoku i jeżdżąc na nartach, lub pływając po ciepłych morzach i oceanach, warto niekiedy poświęcić się chwili refleksji nad tym, na czym „śmigamy”. Bo jest duża szansa, że to produkt Tartaku Białas, z rodzimego drewna, wyprodukowany przy dużym udziale polskiej optymalizerki z Metal-Techniki.